moje krecie oczy oślepione blaskiem wschodzącego...
Komentarze: 5
Chwila przebudzenia
Słuchając słów Dobrego Samarytanina
Oszołomiony umysł szuka pokrzepienia
Popadłem w błogą nieświadomość
Odruchowo opowiadam sobie o sobie samym
Często zastanawiając się nad chwilami, które odeszły w niebyt
Nad czasem spędzonym we śnie
Moje cząstki samotnie wałęsają się po pustym mieście
Szkarłatne słowa płyną z ust niczym krew z podciętego gardła
Dziś jestem bardziej trzeźwy niż kiedykolwiek
Nocą poznałem kobiety o złej reputacji
Ich języki jak trucizna - wypełniły moje usta
Niebezpieczeństwami nocnego miasta
Czynności nawykowe – śmiertelna pułapka
Dzisiaj ktoś mnie wspominał – moją twarz przypominał sobie ktoś
W rozżarzonym popiele gasnące iskry dawnych znajomości
Zaprzątają odległe obszary pamięci
Wrodzona delikatność z cieniem lekkiego niepokoju
Czuję ogień w piersi - namiętności czystej i prostej
Która jak wichry zemsty z zamknięcia niecierpliwie szuka wyjścia
W głębokim natchnieniu przetrwam noc
Aby rankiem orzeźwiające powietrze
Przywróciło do życia
Samotnego wędrowca
Cichym stąpaniem
Niewidzialnego blasku setek świecących ciał
Złoty sierp nad horyzontem
Pierwszy ślad zmartwychwstania ze śmierci snu
Z oczyma zwróconymi na wschód
Będę świadkiem narodzin nowego dnia
Po nocy samotności ujrzę nowy świt
Przejmujące dźwięki, dotyk dłoni, bosych stóp cichy stęp
Zimny dreszcz samotności
Rozwieje się jak poranna mgła
Zniknie nocna samotność
Dzięki wewnętrznej wrażliwości
Opuszczone, zabłąkane okruchy mnie - połączą się
Słuchając wezwania do powrotu
Spopielone spojrzenie odzyska dawny blask
Gdzie się nie obejrzysz tam będę
Zabłąkane cząstki ponownie połączą się
W błogiej nieświadomości
Słuchając słów Dobrego Samarytanina
W chwili przebudzenia ze snu
BLOODFLOWERS
Nigdy nie słuchałam słów Dobrego Samarytanina, nie było potrzeby... A samotność? w pewnym stopniu jest przyjemna, tylko trzeba się nauczyć z nią żyć.
P.S. "Słuchając wezwania do powrotu" takich słów się nigdy nie słucha, nie wolno wracać w przeszłość, nie można się cofać... "panta rei" /-chyba jakoś tak to było/
I tak zostaniesz Edwin
dzień jeszcze się nie zaczął
Odwracasz się od ściany
idziesz ścieżkami wspomnień
Samotny w ciemnym pokoju
by przyspieszyć wahadło zegara
Budzisz się znów:
światło południa
Sięgasz ręką po szklankę
z życiodajnym napojem
Ale ręka jeszcze słaba
drży - nieuważnie
Pozostawia po sobie
ostry zapach wsiąkającego w dywan
nektaru
jeszcze nie nadszedł czas
Ciemność już zakwita
gdy trzeci raz otwierasz oczy
Budzi cię dźwięk dzwonka
ale na próżno:
nie ma wyjścia poza ciemny pokój
może to tylko postać ze snu
Nie, sny są tylko twoje
powracasz do nich zdziwiony
że tak szybko minął ten zimowy dzień
(Jarosław Zieliński)
Dodaj komentarz