Archiwum 25 września 2002


wrz 25 2002 cisza... najpiękniejszą z muzyk
Komentarze: 0

Od wczoraj wieczora miałem problemy z dostępem do sieci:)) Zresztą tradycyjnie problemy - administrator hm mm jakiś dziwny człowieczek niby się zna, ale cos słabo:)

Przez cały dzień czytałem książki – miło spędzony czas. Już za tydzień zaczynam rok akademicki hm:) Stęskniłem się za znajomymi i nie mogę się doczekać wakacyjnch opowieści (pewnie przy jakimś browarku). Wieczorem poszedłem z S na spacer – miejsce jak najbardziej spacerowe, czyli stary most kolejowy...

Lubię pisać, ale ostatnio jakoś nie mam do tego natchnienia. Za to w czytaniu różności jestem pierwszy, czytam, czytam! Blogi to fajna sprawa – w pisaniu tu nie mam wielkich tradycji:), lubię czytać to, co inni piszą. Miło jest mieć stałe grono blogowiczów, którzy co jakiś czas wpadają z odwiedzinami:) (dzięki wszystkim za odwiedziny) dzielą się swoimi przemyśleniami:) Dziwi mnie, że niektórzy usuwają ze swoich blogów całe wpisy z krytycznymi komentarzami:) To jest śmieszne, ponieważ w blogowaniu chyba nie chodzi o to, aby zbierać pochwały za swoje pisanie! Piszę, bo lubię pisać! I tylko, dlatego to robimy:). Ogólną tendencją jest tez kopiowanie cudzych tekstów i podawanie jako swoje:) Żenujące, ale prawdziwe!

                                                                                                                              BLOODFLOWERS

Upadek

 

Wdziałem już setki swoich porażek
Ogrom czasu, w którym kurczyłem się jak meduza

W palącym słońcu bez wody
Byłem świadkiem wielu odgrywanych przez siebie ról

Traciłem poczucie czasu

Zatracałem swoją prawdziwą osobowość
Życie przeciekało mi przez palce

Stawałem się z wolna poczwarą
Zamieniłem siebie samego w roślinę
Stałem się dla siebie kimś zupełnie obcym
Zatraciłem swoje prawdziwe oblicze

Nie znoszę tłoku i zgiełku wielkich miast

Tam nigdy nie dociera światło aureoli księżyca
Błyski kolorowych świateł rozmywają obraz, na który patrzę
Cierpię, gdy mam przebijać się przez obojętny tłum

Aby dotrzeć do celu muszę obijać się o setki obojętnych ramion
Ginę i nie potrafię się już w tym zgiełku odnaleźć
Czuję się jak w imadle, które powoli zaciskając swoje szczęki łamie moje kości!


Starłem się z własnym strachem stoczyłem ciężki bój
Otrzymałem cios

Nie mam siły by się podnieść...

Jednak w głębi czuję, że chcę iść z głową podniesioną wysoko

Wiem, że dotknę jeszcze nieba

Nabiorę dumnie powietrza i zakrzyknę

A dźwięk mojego głosu przeszyje obojętny tłum

I ockną się obojętni

Popatrzą i powstaną

Otrząsną się jakby z długiego snu

 

Jestem na Areopagu

Dotykam wielkości, czuję moc

Która kiedyś w człowieku starała się tu z obojętnością słuchaczy.

Czy przegrał?

O tym posłuchamy cię innym razem – krzyczycie!

 

Widziałem już setki swoich porażek i upadków

Był moment, w którym dotknąłem dna

Szlam mojej niegodziwości

Brud mojej winy

Zatęchły pokój a w nim ja na przepoconym łożu boleści
Pulsujące skronie...

Do czego dałem się namówić?

Do czego jestem jeszcze zdolny?

Jak bardzo mogę poniżyć innych i siebie samego?

Wulgarny język, brudne słowa, mój upadek, który to już z kolei??

BLOODFLOWERS 

 

 

bloodflowers : :