Komentarze: 4
Ignis ardens
Chłodne oczy jak zimne kryształy spoglądały w głąb
Formy emanującej apokaliptyczną grozą sądu
Nadnaturalną beznamiętnością usposobienia
Twarz nieziemsko piękna jak anielskie oblicze
Bezkres lazurowych oczu przepełnionych pragnieniami i uczuciami
Przed którymi mogę czuć tylko trwogę i szacunek
Uśmiech wieczny, uśmiech smutny niepohamowanie
Szczęście gaszone momentami przeszywającym bólem
Zarys twarzy zatopionej w snach,
Myśli biegnące do przeżyć odurzających obecnością tajemnicy
Usta wypowiadające tajemne słowa przepełnione brzemieniem odosobnienia
Dźwięki podszyte goryczą jak najżarliwsze requiem
Głosy z zaświatów – nostalgiczna pieśń rozstania
Bezszelestna melodia straty niosła w sobie wizje przyszłości
Wizje świata, którego częścią bezwiednie stawałem się
Kontemplując nocą wszystkie dzieła obrazujące
Rezultaty podziwu własnym rozdarciem i załamaniem dostrzegłem, że...
Gdzieś za jedynym oknem na świat deszcz wygrywał kroplami łez nowy rytm
A ciemne od gniewu niebo jak obrazy setek ludzkich wnętrz
Przybierało nową barwę jaśniejąc czerwienią gdzieś w oddali
...
Zamykam oczy wnikając w głąb pamięci
Niżej i niżej aż na samo dno poprzez meandry umysłu
Aby dotrzeć do wspomnień, które tkwią we mnie niczym szkło w ranie
Aby usłyszeć zapomniany szloch
Pokonać wszelkie wytwory cierpiącej podświadomości
Podnieść z prochu zdruzgotane istnienie zwinięte jak embrion
Wstrząsane gwałtowną wściekłością i smutkiem
Płaczem przeradzającym się w zawodzenie
Udręczonego ciała w nieruchomym tańcu cieni
Ciała, które miało być naczyniem szlachetnych czynów
Zawieszonego w przestrzeni przepełnionej mnogością form i barw
Odmiennych stanów świadomości
Obrazów, wizji odległej przyszłości pokrytej łuskami wyrzutów sumienia
Sól łez wyryła na twarzy trwały ślad
Gdzieś z samego dna dobywa się cichy szept
Rozchodząc się metalicznym echem mknie poprzez mrok
...
Po ciężkiej nocy rozmyślań nareszcie wstaje świt
Krwistoczerwony dysk leniwego słońca stopniowo rozświetla mrok
Niecierpliwe promienie szukają pęknięć w ludzkiej ułomności
Aby przebić się przez milczącą obojętność i stopić wieczny lód
Głos wysłany z niebios do ludzkiego serca
Dobre słowo brzmiące echem stworzenia zdolne podźwignąć to, co upadło
Zdolne przywrócić godność Efektowi nieogarnionego umiłowania
Aby Dzieło na nowo wybrzmiało echem potęgi swojego Stwórcy
Nastaje nowy świt nadziei, który tym razem może przyniesie rozwiązanie
A chłodne oczy zapłoną ogniem gorejącym
BLOODFLOWERS
* lecz tymczasem mija czas, mija bezpowrotnie