Najnowsze wpisy, strona 3


mar 01 2004 dusza żyjąca*
Komentarze: 2

Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy:
owce i bydło wszelakie, a nadto i polne stada,
ptactwo powietrzne oraz ryby morskie, wszystko, co szlaki mórz przemierza. (Ps 8,4-9)

Nephesh chayah*

 

Otwieram przed Tobą serce

 Wyjawiam kruchość mojego istnienia

 I słabość duszy wyjawiam Ci

Lecz w tym jest właśnie moja moc

Pośrodku życia pomiędzy nocą i dniem

Doświadczam słabości -

 Marny proch pod brzemieniem krzyża

Pod jego ciężarem pył obraca się w pył

Ustaje we mnie tchnienie i rozpada się moja twarz

Wybrałem się w drogę, aby zaprzeć się siebie

Aby zapomnieć o sobie i usunąć się w cień

By jak powietrze się stać, którym oddycha się nie widząc go

 Niewidzialnym się stać w słabości niedomagania

W cichości istnienia wznosić się wyżej i wyżej

Abyś tylko Ty znał mój ból, abyś tylko Ty widział moje łzy...

Dałeś mi oczy bym podziwiał świat -

Każdy kwiat pobudza mnie do wdzięczności

Dałeś mi serce abym czuł

Dałeś mi ręce, aby mógł dotykać Ciebie w tych, co idą obok mnie

Sprawiłeś, że płynie we mnie krew

I nawet nie przeczuwam, kim jestem

I kim są Ci, którzy idą obok mnie...

Bo spłonie cały świat i wszystko, co na nim jest

Z trzaskiem przepadnie nieboskłon

I wszystko obróci się w pył

Nie przepadnę jednak

I nie zginą, którzy idą obok mnie

 Zatroszczysz się o nas sam

Nie przepadnie ani jeden atom naszego istnienia

Otaczasz nas jak królową pszczeli rój

I cały Twój świat to właśnie my

Człowieczy pył umiłowany aż po Krzyż

Człowieczy pył zmieszany z solą Twoich łez

...

Dałeś mi swoją na Krzyżu krew

Wtłoczyłeś ją we mnie abym mógł żyć

Duszą żyjącą uczyniłeś mnie

BLOODFLOWERS

bloodflowers : :
lut 25 2004 Misterium tremendum et fascinosum
Komentarze: 2

"Uznaję bowiem nieprawość swoją,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Przeciwko Tobie zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą."

Pragnę

Odnaleźć Cię pośród ciszy

Gdzieś na krawędzi niewypowiedzianych słów

Prawdą, którą jesteś otoczyć pragnę się

Aby w jej świetle postrzegać świat

Aby takim jak Ty się stać

Aby Tobą żyć

...

Wejdę w ciemną dolinę

Skoczę w przepaść bez dna

Wypiję ocean goryczy ludzkiego człowieczeństwa

Aby poznać Ciebie

Który Jesteś Wiecznym Teraz

 Rozpraszasz ciemności we wnętrzu, których ciągle trwam

Troszczysz się

Obłokiem za dnia

Płomieniem nocą stajesz się

 Aby chronić mnie

Bez zbędnych słów

W milczeniu prostego wejrzenia

Ty patrzysz na mnie ja na Ciebie kieruję swój wzrok

Ty myślisz o mnie ja Tobą nasycam każdą moją myśl

Ty dajesz mi siebie ja cały jestem Twój

Uczynisz mnie podobnym

Kiedy ujrzę twarzą w twarz

Dasz mi siebie w modlitwie wiary biednego człowieka

Napełnisz puste dłonie i cały mój byt wypełnisz sobą

Przyjmiesz mój dar - polnego kwiatu słodką woń

Upojne zapachy wszystkich nocy i dni

Kiedy ujrzysz bezmiar pustki wewnątrz mnie

Zstąpisz z niebios, aby we mnie żyć

I choćbyś miał dać krzyżować się, co dnia

Nie zawahasz się dla mnie

W wiecznej kenozie

Biedny, biedny, biedny

 Zniewolony miłością

Boże

 

BLOODFLOWERS

 

bloodflowers : :
lut 18 2004 w gęstwinie codzienności...
Komentarze: 2

 

Wątły byt

 

Powieki kamiennych oczu zachłannie rozwarte na świat

 W górze tłum sennych ciał, które wiatr rozpraszał o brzasku dnia

 Zapada noc lepkim mrokiem otulając ziemski glob

Całunem zapomnienia spowija żywych myśli las

Gdzieś w oddali słychać cichych głosów szept

  W sennym gmachu gdzie serca brzmią żywym ogniem płonącym we krwi

Wewnętrzny płomień kaja się przed oddechem wichru

Mała pasja w sercu źródłem światła w ciemności mojego wszechświata

Małe iskry - nikłe źródła jasności

Gasną i zbyt szybko mija ich czas

Zamknięte w samotności mojego świata

Giną nie mogąc się wydostać poza mnie

...

W różnym czasie półśpię półtrwam

Kamienieję i zastygam niczym mizerny twór zamknięty w kroplach bursztynu

Przez miliony lat kamieniejąc w soli łez

Gładzony wytrwałością morskich fal

Cichym trwaniem dyskretnie przemierzam świat

Wielkimi oczyma spoglądając w dal

Gdzieś tam w zachodzącego słońca marniejącym blasku

Szukam we wszystkich mgnieniach spojrzeń w dal

Ukojenia tęsknoty za skrawkiem błękitnego nieba

Za głębią lazurowych oczu niebieskozielonych serc

Tam gdzie światło rozświetla mrok w godzinie cieni

Z nieczystości diabelskiego odstępstwa

Z wszelkiej niewiary i braku nadziei oziębłych dusz

...

Martwymi ustami wielbiłem Stwórcę i sercem martwym jak wieczny lód

W potoku kamiennych słów bez skrawka milczenia bez chwili ciszy

Błądziłem myślami pośród martwych gwiazd

I marzyłem wciąż by, choć w snach radośnie żyć

I kiedy zdawało się gasnąć w oczach światło ledwo tlące się

I kiedy nadzieja w sercu zdawała się ostatnie wydawać tchnienie

Pojawił się On, który sobą podtrzymuje nawet najwątlejszy byt

Podał mi dłoń bez chwili wahania nową nadzieję we mnie wlał

Postawił przede mną otworem drzwi do nowego świata

Przebaczeniem nasycił bezmiar win

W wybieloną w swojej krwi nową szatę przyodział mnie

Poprzez rzekę kamiennych słów

Poprzez krainy wieczoru do wschodu słońca nowego dnia

Znalazł miejsce, aby w swych ramionach mnie skryć, aby w sercu swoim nieść

I wiem, że gdyby nie On w swoim pędzie rozdeptałby mnie świat

Moja bezsilność w Nim znalazła moc

Znikomość mojego istnienia

W Nim nabrała ostrych barw

 

BLOODFLOWERS

 

bloodflowers : :
lut 05 2004 Wybieram nadzieję
Komentarze: 6

 

 

Wahając się między nadzieją i trwogą*

 

Stoję przed otchłanią samotności na kamiennym występie

Strumienie łez spływają po bladości twarzy - krwawy lament milczącej samotności

Pode mną kipiel wzburzonych myśli - niema czeluść marzeń opuszczonej wyobraźni

Rodzącej potwory nie tylko nocą, lecz także za dnia

Podstępem zakrada się w potopie snów na jawie

Przyzywa mnie wzburzonym oceanem niegodziwej rozpaczy

Wzywa mnie abym zatopił swe usta w topieli czułości

Abym zakosztował bólu i przez ból dotarł do sedna rozkoszy

Nierozerwalnego zjednoczenia w kazirodczym uścisku

Rozkosz i ból jak siostra i brat

Wielki mały świat zatruty jadem ludzi pozbawionych wyrazu

Upojony winem swego obłędu upada każdego dnia

W przepaść ludzkich umysłów przepełnionych deformacjami pożądania

Tam gdzie lęk przed prawdą maluje swe obrazy pełne szaleństwa-

Mrocznych oczarowań, których był współtwórcą

...

Biedny, biedny świat pełen pustych nazw

Kołaczących niestrudzenie do bram mojej świadomości

Jak utrudzony inspirator przelewam nowy wydźwięk do pustych naczyń

Nadając im nowe znaczenie nową formę i nieznany kształt

W szalonym świecie cichych ciał igrających z samotnością poddaszy

Żniwiarze słów drwiący sobie z pustki wypełniającej świat

 Wychodząc nocą w świetle księżyca rzucając cień sensu

Na pozbawiony go bezbrzeżnie pusty świat

...

Tytaniczne życie wiedzione zawsze poza zasięgiem zdefiniowania

Na cienkiej granicy zrozumienia na granicy podświadomości

Dziełami umysłów słowami dusz ingerujemy w cudzy świat dowolnie przekształcając go

Lepiąc rzeczywistość nocy i dnia, która dzięki nam trwa i wiecznie trwa

Będąc inspiracją do scenografii nowych rzeczywistości

Nowych rzeczywistości jeszcze bezimiennej nocy i bezimiennego dnia

...

Szukam sensu istnienia i odpowiedzi na pytanie, dlaczego jestem ja

Bezustannie drążę ludzkie sny wnikam w istotę niepokojów

 Piję napar ludzkich marzeń wypełniając się po brzegi

Obrazami, które Oni wymazują ze swej pamięci

Podchodzę bliżej i bliżej zagłębiając się w sennych marzeń las

Całym wnętrzem przepełnionym rozdarciem niepewności

 Krzykiem chciałem nadać słowom moc i sprawić by rozgorzał ich żar

Lecz każdej nocy w sennym lesie coraz bardziej gęstnieje mrok

Sprawiając, że odczułem ból bólów - największe z cierpień

Świadomość upływu czasu i powolnego umierania.

Świadomość tego, że fale zapomnienia zacierają na wieki

Ślady moich stóp na plażach życia

 

BLOODFLOWERS

 

bloodflowers : :
sty 29 2004 sed fugit interea, fugit irreporible tempus*...
Komentarze: 4

Ignis ardens

 

Chłodne oczy jak zimne kryształy spoglądały w głąb

Formy emanującej apokaliptyczną grozą sądu

Nadnaturalną beznamiętnością usposobienia

Twarz nieziemsko piękna jak anielskie oblicze

Bezkres lazurowych oczu przepełnionych pragnieniami i uczuciami

Przed którymi mogę czuć tylko trwogę i szacunek

Uśmiech wieczny, uśmiech smutny niepohamowanie

Szczęście gaszone momentami przeszywającym bólem

Zarys twarzy zatopionej w snach,

Myśli biegnące do przeżyć odurzających obecnością tajemnicy

Usta wypowiadające tajemne słowa przepełnione brzemieniem odosobnienia

Dźwięki podszyte goryczą jak najżarliwsze requiem

Głosy z zaświatów – nostalgiczna pieśń rozstania

Bezszelestna melodia straty niosła w sobie wizje przyszłości

Wizje świata, którego częścią bezwiednie stawałem się

Kontemplując nocą wszystkie dzieła obrazujące

 Rezultaty podziwu własnym rozdarciem i załamaniem dostrzegłem, że...

Gdzieś za jedynym oknem na świat deszcz wygrywał kroplami łez nowy rytm

A ciemne od gniewu niebo jak obrazy setek ludzkich wnętrz

Przybierało nową barwę jaśniejąc czerwienią gdzieś w oddali

...

Zamykam oczy wnikając w głąb pamięci

Niżej i niżej aż na samo dno poprzez meandry umysłu

Aby dotrzeć do wspomnień, które tkwią we mnie niczym szkło w ranie

Aby usłyszeć zapomniany szloch

Pokonać wszelkie wytwory cierpiącej podświadomości

Podnieść z prochu zdruzgotane istnienie zwinięte jak embrion

Wstrząsane gwałtowną wściekłością i smutkiem

Płaczem przeradzającym się w zawodzenie

 Udręczonego ciała w nieruchomym tańcu cieni

Ciała, które miało być naczyniem szlachetnych czynów

 Zawieszonego w przestrzeni przepełnionej mnogością form i barw

Odmiennych stanów świadomości

Obrazów, wizji odległej przyszłości pokrytej łuskami wyrzutów sumienia

Sól łez wyryła na twarzy trwały ślad

Gdzieś z samego dna dobywa się cichy szept

Rozchodząc się metalicznym echem mknie poprzez mrok

...

Po ciężkiej nocy rozmyślań nareszcie wstaje świt

Krwistoczerwony dysk leniwego słońca stopniowo rozświetla mrok

Niecierpliwe promienie szukają pęknięć w ludzkiej ułomności

Aby przebić się przez milczącą obojętność i stopić wieczny lód

Głos wysłany z niebios do ludzkiego serca

Dobre słowo brzmiące echem stworzenia zdolne podźwignąć to, co upadło

Zdolne przywrócić godność Efektowi nieogarnionego umiłowania

Aby Dzieło na nowo wybrzmiało echem potęgi swojego Stwórcy

Nastaje nowy świt nadziei, który tym razem może przyniesie rozwiązanie

A chłodne oczy zapłoną ogniem gorejącym

 

BLOODFLOWERS

* lecz tymczasem mija czas, mija bezpowrotnie

bloodflowers : :